141. CZŁOWIEK O WIELU MASKACH
Hekebolis był uznanym sofistą i nadwornym nauczycielem w Konstantynopolu. Powoli, acz wytrwale wspinał się po drabinie dworskich zaszczytów. Umiał jak nikt inny wykorzystać aktualną sytuację.
W końcowych latach panowania cesarza Konstantyna Wielkiego, gdy religia chrześcijańska stała się modna – Hekebolis przyjął chrześcijaństwo. Potem, w zależności od rozwoju wydarzeń, zawsze w odpowiedniej chwili, zmieniał wyznanie. Z arianina stał się ortodoksyjnym, z prawowiernego znów arianinem. Każdy zwrot wynosił go o stopień wyżej w hierarchii władzy.
Gdy na tron wstąpił wróg chrześcijaństwa, Julian Apostata – Hekebolis i wtedy nie stracił głowy. Upadł do nóg cesarza, wyznając mu, że już od dawna mocował się ze sobą, że tak naprawdę nie był chrześcijaninem.
Dopiero teraz, dzięki cesarzowi przejrzał i zrozumiał, że wiara w rzymskich bogów jest tą prawdziwą.
Po krótkim panowaniu Juliana Apostaty na tronie zasiadł przychylny chrześcijaństwu Jowian. Hekebolis wyczuł, z której strony wieje korzystny dla niego wiatr. Długo leżał krzyżem na schodach chrześcijańskiej bazyliki. Pokutował i płakał. Znowu przejrzał, że religia chrześcijańska, i tylko ona, jest jedynie prawdziwa… I znów zrobił karierę.
142. CZY MILCZENIE ZAWSZE JEST ZŁOTEM ?
Mam 19 lat i maturę za sobą, a mimo to nie mam najmniejszego przygotowania do życia – zwierza się Agnieszka. Żyję tak, jak gdyby nikt przede mną nie miał żadnych doświadczeń, jak gdyby nikt nie potrafił mi powiedzieć o rożnych problemach, jakie będę napotykać w życiu. Jestem więc wielkim 19 – letnim dzieckiem, które skończyło szkołę i któremu kazano iść w życie z szerokim zasobem wiadomości z matematyki, fizyki, które potraf wyliczyć wszystkich królów polskich, powiedzieć życiorys Mickiewicza, ale nie potraf żyć.
W swoim życiu, w rozmowach i książkach niejednokrotnie spotykałam się ze słowem „stosunek”. Jakie jest i jakie powinno być życie seksualne młodzieży – nic o tym nie wiem. Pomóż mi w moim trudnym życiu.
Błagam, nie odpowiadaj mi: „Zwróć się o wyjaśnienie do rodziców” – bo moi rodzice są zdania, że naiwność i niewiedza w życiu dodaje uroku młodym dziewczętom, a ja właśnie myślę, że można ten urok przez naiwność stracić.
143. IDEAŁY
Czy sądzisz, że warto wierzyć w jakieś ideały? poświęcić się dla nich? – realizować?
Dwudziestopięcioletni mężczyzna odpowiedział na moje pytanie po chwili namysłu:
– Rożne ideały stawiano przed nami, jedne okazywały się zwykłymi kłamstwami, inne – tworem
chorobliwej wyobraźni. Walka o pokój, o zbudowanie socjalizmu – okazały się czczymi frazesami. Wpajano w nas od najmłodszych lat… uczyliśmy się, uczyliśmy – kłamstwa, obłudy, uczyliśmy się nie okazywać swego oblicza, bo cień podejrzenia o „nieprawomyślność” – zwichnąć mógł karierę życiową, przekreślić plany na przyszłość. Nie wiem, jakie mogą być ideały, w które można wierzyć. Ale czy można żyć nie wiedząc po co?
145. DLACZEGO W KOŚCIELE SĄ OBŁUDNICY?
– Mam problem, proszę księdza. Mam naprawdę problem, ponieważ widzę, że w Kościele jest zbyt wielu ludzi obłudnych – powiedział do mnie znajomy student.
Odpowiedziałem :
– Masz rację, są tacy. Zawsze tacy byli i zawsze będą. Czy widziałeś kiedyś podrobiony banknot?
– Nie, ale słyszałem o czymś takim.
– Czy widziałeś kiedyś podrobiony nikiel?
– Nie. Nikiel nie jest wart podrabiania.
– Słusznie. Powiedziałeś, że w Kościele są tacy, co „modlą się pod figurą, a diabła mają pod skorą”. A czy widziałeś fałszywego grzesznika, fałszywego pijaka albo podrobioną rzecz, która jest właściwie
bezwartościową?
– Nie.
– Powodem podrabiania chrześcijaństwa jest to, że prawdziwy chrześcijanin jest wart podrabiania. Fakt, że w Kościele znajdują się obłudnicy, wskazuje na to, że usiłują zgodnie z wymogami świata imitować to, co jest bardzo dobre. Mówiąc, że w Kościele znajduje się wielu obłudników, wygłaszasz pod jego adresem wspaniały komplement. Zauważyłeś obłudników w związku studentów, na uniwersytecie, w klubie?
– Oczywiście, że tak – odpowiedział.
– Dlaczego więc nie rezygnujesz ze studiów? Odchodzisz z Kościoła z powodu obłudników, to zrezygnuj też z uniwersytetu. Gdzie twoja konsekwencja? Nie osądzaj na podstawie najgorszych. Patrz na najlepszych.
146. PROBOSZCZ, JAKICH WIELU?
Ksiądz Edmund Fleury w książce „Jak przez ogień” opisuje swą przyjaźń z Dziekanem, duchownym:
inteligentnym, realistą, praktycznym, bez kompleksów, skłonnym do ironii i wesołości. Wiele lat pracy wśród wiernych dało i jemu radę.
Obojętność, egoizm i złośliwość parafian prowadzą do kryzysu. W dzień Bożego Narodzenia Dziekan
wygłaszał do wiernych ostatnie kazanie: „Rozbiłem wśród was swój namiot. Jak Izraelici nie chcieliście we mnie uznać człowieka Bożego. Dlatego opuszczam was…
Zrozpaczony i zrezygnowany ksiądz odchodzi z parafii. Chroni się u swego przyjaciela, proboszcza
pobliskiej parafii. Od tej chwili powieść ukazuje, czym jest, czym być może przyjaźń między księżmi. Proboszcz w świetle tragedii Dziekana widzi swoje problemy: czystość, wierność powołaniu – żaden z nich nie pomyślał o porzuceniu kapłaństwa – miłość do ludzi. Wspomina wszystkie upokorzenia, klęski, bunty. Teraz, gdy opiekuje się Przyjacielem te doświadczenia są dla niego planem Bożym. Musiał je przeżyć, aby lepiej zrozumieć Dziekana i pomoc mu. Troszczy się więc o niego, zabiera do sanktuarium, gdzie nieszczęśliwy ksiądz znajduje spokój duszy u stop łaskami słynącej Madonny. Proboszcz pielgrzymuje do kościoła, w którym przyjął święcenia i tam ofiarowuje swoje życie w zamian za powrót Dziekana do porzuconej parafii.
Wracają obydwaj do swoich parafian. Proboszcz wkrótce zapada na ciężką chorobę. Dni jego są
policzone. Przed śmiercią wyjawia Dziekanowi swoją tajemnicę: „Jedna wiara, jedna miłość, ta sama ofiara, ta sama siła – jak jeden poemat… Nie zrobiłem nic nowego; tylko naśladowałem. Bez rozlania krwi nie ma odkupienia”. Ażeby dokonało się zbawienie trzeba żeby człowiek przeszedł, „jak przez ogień”.